ID-002225.doc
RRRR-MM-DD
Antygony rosną w innym klimacie
Bywaj dolino Przed tobą długa zima
(wszystko w rękach kołowrotków)
Przede mną
- lepiej nie mówić
Pewnie przepadnę nie mam domu dzieci
tylko ta łódka z papieru
poezja która miała być miłością a jest zdradą
niewierna miejscom ludziom
klnie klnie się zaklina
Bywaj dolino Będę tęsknić
jak skrzypce krążą nad tobą jaskółki
Bywaj dolino Jeszcze tu mnie ściga
zapach koni i ostatnich traw
- mówimy zdrada a w domyśle miłość
mówimy nie istnieje a wzdychamy gdyby
Bywaj dolino
jak się bywa poetą
ID-002226.doc
RRRR-MM-DD
Dalsze pory roku
ta muzyka nie istnieje,
jest zbyt piękna
(ktoś z przyjaciół)
Bo trzeba odróżniać
zapis nutowy od lotu skrzypiec nad doliną.
Zobacz z kim tańczysz, jakie
koła zataczasz i jakie
oplatają cię nici. Popatrz
na pracę wielkiej przędzalni.
Nie miejsce, nie czas, może
nigdy nie było tej łąki, na której
Maestro darł na strzęy swój najlepszy frak
a strzępy zamieniały się w ptaki.
Muzyka
-to tylko twój zasypiający
niepokój: jak to jest, że nie ma
echa, a tylko
pogłos i drżenie wielkiej przędzalni;
co to jest echo? - Alni! - odpowiada głos
w dziwnie obcym języku.
Po prostu w jakimś punkcie
zakwitła róża suchych i niszczących wiatrów
ale jak w to uwierzyć
kiedy wszystko wygląda tak zwyczajnie
a może nawet trochę lepiej
ID-002227.doc
RRRR-MM-DD
Głód (I)
Może nie list, może raczej wiersz.
Jest cicho, drzemią kości w stawach,
słychać uderzanie krwi o brzegi
wczesnej godziny. Litościwy jazz
kładzie mi rękę na ramieniu:
twoi przyjaciele są daleko,
jest noc i nie ma drzwi,
pukaj do własnych
wybijaj Morsem swoje imię i nazwisko,
i wszystkie anegdoty jakie znasz,
włącz radio na nocną ciszę,
obudź tych, co śpią za twoimi drzwiami -
- jestem głodna, myślę, na noc
wezmę podwójną dawkę
światła i miłości, ktoś powie Dziewczyna
tak jakby ze stołu
zrzucał butelki papierosy i
na skrzydło serwety rzucał ciemną różę.
Książka zapomni, że jest
Czytana, odejdę,
Niech sobie ględzi w ciemności.
Tak, odejdę.
Żeby tylko nie pukać do własnych drzwi.
Może tam nie ma nikogo.
Może w moim łóżku leży kamień.
ID-002228.doc
RRRR-MM-DD
Ikar
Tylko pamiętaj, nie lataj zbyt nisko, bo tu są dźwigi
i wieże kościołów.
Rozsądek, który jeszcze pytał.
I początki jakiejś lepszej wiedzy: idź.
Lot jest metaforą pożądania - ziewa Kusy.
Kusy niekiedy bywa poetą.
W zjeżonej ciszy, w centrum nocy jesteś wschodem, zachodem
północą i południem, jesteś jedyną stroną świata.
Niech jeden dla drugiego znaczy właśnie tyle albo
Niech obaj przepadną
I tak wysoko, że dochodzi już tylko dźwięk skrzypiec
ID-002229.doc
RRRR-MM-DD
W bibliotece ojców franciszkanów
jednak się kręci? - to jeszcze
globus, nie glob:
ojcze, dotknij go,
zatrzymaj
rozpędzoną Azję, znikające Ameryki.
Opieram głowę na wychudłych
(dwie wojny)
grzbietach filozofów. Słowa
schodzą się w milczeniu,
w spokojnym świetle
odchodzącego dnia. Ave Maria,
ave Haendel,
niech będzie pochwalony
chłopak, któremu mylą się klawisze:
ave Maria
ave noc
ave cisza
- to słowo, które nie zamieszkało między nami
ID-002230.doc
RRRR-MM-DD
Wolę tych co błądzili
Rzecz
Wyjaśniam jestem rzeczą
rzeczą w rzeczach
zwanych ubraniem
Rzeczy osobiste na przykład dowód
istnienia Boga
odróżniają mnie od rzeczy niebyłych
i niebywałych
Czekam spokojnie
mogę się stać samolotem książką nogą od stołu
mogę zostać uznana za rzecz niebezpieczną
rzecz pospolitą
a jeśli dobrze trafię nawet za rzecz w sobie
Z jakiegoś innego życia
pamiętam skrawek chmur
czy włosów
a może to był ptak w świetle zachodu
Pamiętam też słowo wolność
rzecz godna uwagi
Kalectwo
Dlaczego
dano mi kochać rzeczy pierwsze i ostatnie,
dlaczego źle się czuję w dziennym świetle,
tak jednoznacznie tak nieprzezroczyście
jakby nie istniał siódmy wymiar
ósmy kolor tęczy
dlaczego
wzrusza mnie człowiek, który dotarł do widnokręgu
a nie na przykład spust surówki:
skąd to kalectwo ta ślepota
na brudną szklankę zmięty koc
szarego człowieka
i czemu wciąż przykładam
bezmierność absolutu do mierności rzeczy
czarne łączę z białym rzeczywiste
z pięknym
Oddaj mi proszę moje słońce
wysokie trawy galop koni
deszcz noc
drogę śmiech na drodze
smutek odjazdów i powrotów
gorycz kurzu benzyny i potu na dłoniach
Nie staram się
burzyć budować
to co burzymy wyrasta gdzie indziej
co budujemy to czarne szkielety
zamków
takich na klucz i amen Wierz mi
drzewo rośnie
nie pyta dlaczego
Poemat o lewej ręce
Lewą ręką
zbudowaliśmy domek z kart i trzyma się.
Lewą ręką
zasadziliśmy jabłoń i patrz
nie rodzi złego
ani dobrego tylko złote renety.
Los, jeśli daje, to do lewej ręki.
Nieskora się witać ani żegnać,
zbyt słaba by zabić, zbyt niezręczna
by samą siebie narysować,
nie sieje, nie orze,
lewa ręka,
ptak niebieski
Niektórzy mają nawet po dwie lewe ręce
Motyle
nie ma wody na pustyni
piwa brak
jude raus
kaci do nieba sowieci do domu
kuroń w krawacie rodzynki w polewie
liście czernieją liżą buty
dzień
jeszcze się nie zaczął a już zły
I było tak
jakby się już nic nie miało zmienić Ale
nagle
ożyły motyle
białobajkowe morskie różowe jak świt
niewinnozłote
i nic się nie zmieniło
ale ożyły motyle
ID-002231.doc
1997-MM-DD
xxx
Ci których lubimy
bardzo lubimy
a nawet na swój sposób
kochamy
rano
są tacy brzydcy
za starzy za młodzi
za chudzi za grubi
a przede wszystkim
niewygodni
uwierają
jeszcze w tramwaju
ich ostre łokcie
wbijają się pod żebra
szukając serc
których tam przecież
nie ma dla nich
Arabowie
Mija czternaście wieków od ucieczki
Proroka
Najwyższy czas
odkryć Amerykę teleskop
i linearną perspektywę
lecz przeklęci niewierni
zrobili to wcześniej
Nasza Gioconda o niewidzialnym uśmiechu
czeka nie wiedząc
że przeklęty niewierny
zdarł już z niej zasłonę
Nawet Księżyc zhańbili
Przeklęci niewierni
Wyrżnąć ich wszystkich i zacząć od nowa
nie ma innego sposobu
by odzyskać naszą część historii
Dobre dziecko
Jakby w ogóle go nie było
nie płacze nie choruje nie zadaje pytań
sam nie ukradnie jabłka i drugiemu nie da
nie podgląda nie pali
nie pije i nawet
sprayem na murze nie krzyknie
Jestem
Potem się żeni płodzi
dzieci a one
o ile nie są zbyt dobre
pytają skąd się wzięły
bo przecież chyba nie ot tak
z niczego
xxx
A może po prostu
mam wąskotorową duszę
taką co zatrzymuje się w małych
miasteczkach
i lubi stare walce pośród ściernisk
zaułków i krów
Może nie autostrady może nie wulkany
Może nie New York i może nie Bach
Systemy
niech zmieniają ci co wierzą w zmiany
Ja już wiem swoje
są w nas mroźne Syberie które
tylko Duch Ciepła ogrzewa o zmierzchu
ale Duch Ciepła moi mili
także ma duszę
wąskotorową
Z notesu poetyckiego
„Kalejdoskop”