Adam Ochocki
Dziennikarz, literat, scenarzysta
Wspomnienia
ID-002366.doc
 
1991-12-12
Statystyka wczesnej umieralności jest przeciwko dziennikarzom. Ale ci z nich, którzy uczynili ten zawód posłannictwem i oddali mu się z pasją – łamią prawidłowość. Podobnie, jak parę lat temu zmarł – pomiędzy końcową kropką, a nowym tytułem sędziwy Mieczysław Jagoszewski, tak teraz – pomiędzy kolejnymi uderzeniami w klawisze maszyny – przestało bić serce Adama Ochockiego. I swoim życiem, wydłużonym daleko poza półwiecze, zaprzeczył jeszcze jednej regule właściwej temu zawodowi – jego ulotności. Nie było wydarzeń ulotnych w życiu Adama! Wiedzę zdobytą w ciągu długich dziesięcioleci dziennikarskiej pracy ujął w książki, których wydał około dziesięciu. A gdyby ktoś miał wątpliwości, czy pisał je dziennikarz, niech popatrzy na tytuły: Reporter przed konfesjonałem, czyli jak się przed wojną robiło gazetę, Eryka zdradza tajemnice, Spacerkiem po Łodzi. Umiał podpatrywać życie i miał nieprzeciętne poczucie humoru. Stąd jego długie lata pracy w „Karuzeli”, a ich owocem stały się zbiory utworów satyrycznych Skąd my się znamy?, i To ci kwiatki!. Nawet lata spędzone w sowieckich łagrach przedstawił w książce Raz, dwa, wziali!, doszukując się w najcięższych przeżyciach ich strony satyrycznej. Nie darował żadnemu „naczalnikowi”, żadnemu przedstawicielowi ogłupiającego ustroju.
Kiedy się wspomina jego dziennikarską pasję i żywotność, to trudno uwierzyć, że odszedł. W końcu lat 80. wrócił z podróży na zachód Europy: „Widziałem – powiedział mi – jak umiera zachodni kapitalizm. Jurek! – jaka to piękna śmierć!” Właśnie się kończy film pełnometrażowy Zaczarowany ołówek. Cieszył się na ten film jak twórca, przed którym długie lata uciech z dokonanego dzieła. Lada tydzień miało wyjść drugie wydanie Raz, dwa, wziali! Nie doczekał. Zostawił całą swoją wiedzę zapisaną i legendę człowieka oraz dziennikarza, który zbyt jest przez całe życie zajęty, by zauważyć, że się to życie kończy.
 
Jerzy Urbankiewicz
„Dziennik Łódzki”
 
 
 
 
 
 
ID-002367.doc
 
2004-MM-DD
Kronikarz łódzkiej prasy
 
W 1946 r. miałem 10 lat i wtedy właśnie – jeszcze o tym nie wiedząc – zetknąłem się po raz pierwszy z Adamem Ochockim. Stało się to za sprawą komiksu o przygodach Wicka i Wacka drukowanego w łódzkim „Expressie”. Komiks rysował Wacław Drozdowski a teksty pisywał właśnie Adam. Seriale Wicek i Wacek w czasie okupacji i Wicek i Wacek po wyzwoleniu były tak popularne, że w 1948 r. wydano je w książeczce o nakładzie 250 tysięcy egzemplarzy, który zniknął z kiosków w ciągu paru dni. Kiedy w 1951 r. zmarł Wacław Drozdowski – komiks zaczęli rysować młodzi wtedy graficy Stanisław Gratkowski i Jerzy Jankowski, znani później jako spółka artystyczna IBIS. Przygodami Wicka i Wacka pasjonowali się łodzianie do 1953 r., kiedy to „Express” zniknął z polskiego krajobrazu. Po Październiku 1956 „Express” znów się odrodził i wrócili Wicek i Wacek do końca rysowani przez IBISA. Ale wtedy Adam Ochocki był już w redakcji czasopisma satyrycznego „Karuzela” i tam powstawały jego kapitalne satyry, po latach zebrane w książkach Skąd my się znamy? (1979 r.) i To ci kwiatki! (1984 r.).
Mijały lata. Była wiosna 1989 r. Siedzieliśmy z Adamem w małym hallu od frontu Biura Ogłoszeń RSW "Prasa" przy Piotrkowskiej 96. Właśnie Krajowa Agencja Wydawnicza opublikowała wznowienie albumu o przygodach Wicka i Wacka. Adam Ochocki podpisywał jeszcze ciepłe egzemplarze. Jaki był czas – wiadomo. Któż miał wtedy głowę do dowcipów sprzed lat, kiedy szykował się nam inny dowcip dziejowy? A jednak, mimo braku szerszej reklamy, drzwi do Biura Ogłoszeń nie zamykały się i przed autorem wciąż stała kolejka. Czytelnicy pamiętali...
Z tamtej wiosny mam do dziś egzemplarz z dedykacją: ”Jurkowi Wilmańskiemu prawdziwemu poecie z wyrazami sympatii autora wierszowanych tekstów tego komiksu”. Nie wiem czy jestem (byłem?) prawdziwym poetą, ale Adam Ochocki był bez wątpienia najprawdziwszym, znakomitym i perfekcyjnym autorem także poetyckich tekstów, które zawarł w swoich książkach i na łamach „Karuzeli”.
Książka, która dziś trafia do Czytelnika ćwierć wieku po pierwszym wydaniu jest o wiele bogatsza niż pierwodruk. Adam Ochocki pod koniec życia dopisał do swojego Reportera przed konfesjonałem z 1980 r. nowe rozdziały, a wiele innych uzupełnił. Jest to więc w pewnym sensie książka nowa. Oczywiście jest w niej zapisany tylko jeden etap bogatego życia Autora. Reporter... opowiada o międzywojennych początkach łódzkiej prasy, kiedy to Adam Ochocki zaczynał swoje zawodowe życie.
Było to życie niezwykłe i dobrze się stało, że zostało utrwalone w trzech niezwykłych książkach. Raz, dwa, wziali!... - gorzka lecz pełna optymizmu i mądrości, ale i humoru opowieść o latach zsyłki (1939-1946) w dalekim Tadżykistanie. Książka wolna od cierpiętniczej martyrologii, nieco prześmiewcza w tonacji Szwejka czy Lejzorka Rojtszwańca, ale chyba pełniej pokazująca trudną prawdę tamtych czasów niż łzawe memuary, jakich wiele.
Na egzemplarzu Raz, dwa wziali! Adam Ochocki napisał mi, że jest to „książka będąca zapisem niekoniecznie najszczęśliwszych sześciu lat mojego życia”. Niekoniecznie najszczęśliwszych! W tej ironii i przymrużeniu oka był cały Adam!
Drugą po Reporterze przed konfesjonałem książką, która zostanie w historii polskiego dziennikarstwa, są wspomnienia Erika zdradza tajemnice (1989 r.). Współczesny Czytelnik pewno nie wie, że erika – enderdowska maszyna do pisania – stanowiła standardowy element wyposażenia dziennikarza w Polsce Ludowej. Komputerów nie było wtedy nawet w „New York Timesie”. Adam już w samym tytule swoich wspomnień zażartował, sugerując sensacyjną fabułę. W rzeczywistości jednak fabuła jest przecież sensacyjna! W dedykacji napisał mi, że to „zapis 42 lat burzliwego żywota”. Ale jest to w gruncie rzeczy zapis burzliwych losów łódzkiego dziennikarstwa epoki PRL. Bo przecież owe czterdziestolecie to nie był czas zglajszachtowany i jednorodny. Inny był „Expresiak” z końca lat czterdziestych i inny był ten z okresu Października '56; inny był „Łódzki Express Ilustrowany” z lat stalinizmu i inny „Dziennik Łódzki” z lat sześćdziesiątych; inna była „Karuzela” z lat siedemdziesiątych i inne „Odgłosy” z lat osiemdziesiątych... Całą tę migotliwość i różnorodność opisał Adam Ochocki z humorem, ale nad wyraz rzetelnie, z wielka dbałością o faktografię, o szczegóły i detale – o prawdę wreszcie.
Oczywiście Reporter przed konfesjonałem to powrót do lat młodości i ta książka urzeka nie tylko prawdą tamtych czasów, ale przede wszystkim nastrojem. Jest to opowieść doświadczonego przez życie pisarza, który po latach przygląda się z sentymentem zawodowym początkom osiemnastoletniego chłopca.
Po latach ten chłopiec okazał się chyba jedynym tak perfekcyjnym i wiarygodnym kronikarzem dziejów łódzkiej prasy na przestrzeni prawie siedemdziesięciu lat. Reporter przed konfesjonałem i Erika zdradza tajemnice - to książki, bez których zapis historii Łodzi byłby o wiele uboższy.
 
Jerzy Wilmański
 
 
 
 
 
 
ID-002368.doc
 
2004-MM-DD
/.../ Adama Ochockiego znałem dość dobrze – pod koniec jego życia zażyłość przerodziła się w przyjaźń. Był człowiekiem piekielnie inteligentnym, błyskotliwym i chyba spośród łódzkich dziennikarzy najlepiej – wręcz perfekcyjnie – znał język polski. Był z tego powodu postrachem współpracowników „Karuzeli”, gdzie pełnił przez lata funkcję sekretarza redakcji i tępił wszelkie językowe niechlujstwo. /…/
/…/ Adam niemal taśmowo opowiadał dziesiątki anegdot, historyjek i dowcipów, ale wszystkie zdążył zapisać i opublikował. Jedyna anegdota to może ta jak go odznaczano Krzyżem Kawalerskim Orderu Odrodzenia Polski w … knajpie na Foksal. Przyznano mu to odznaczenie, ale wkrótce z czymś się wychylił, więc wręczenie wstrzymano. Potem przyszła „Solidarność”, wszystko się zaczęło rozpieprzać, więc żeby zamknąć sprawę na chybcika odznaczono go na zapleczu baru w knajpie Domu Dziennikarza na Foksal. /…/
 
Jerzy Wilmański
 
 
 
 
 
 
ID-002369.doc
 
2004-11-23
Dowcipnie o dziennikarstwie
 
Pięknie łączył wspomnienia osobiste, żart i anegdotę z fotografią. Jego książkę Reporter przed konfesjonałem promowało wczoraj łódzkie wydawnictwo "Literatura".
Adam Ochocki to legenda łódzkiego dziennikarstwa. Pracował m.in. w "Expressie" i "Karuzeli", ale był też scenarzystą filmów animowanych, np. Zaczarowanego ołówka. - Poznałem go w 1957 r. w czasie pracy nad gazetą studencką - wspominał wczoraj łódzki poeta Jerzy Wilmański, prowadzący spotkanie w Klubie Nauczyciela. - Podziwiałem go. Zawsze był pełen optymizmu. Nawet w wydarzeniach tragicznych, potrafił dostrzec elementy humorystyczne. Ochocki doskonale oddał atmosferę pracy w przedwojennej gazecie. Z dowcipem opowiada w książce o tym, jak się zdobywało, ale i tworzyło informacje. Był też doskonałym obserwatorem życia, wyczulonym na dwuznaczności językowe. - Pamiętam, że jako jeden z pierwszych dostrzegł niezamierzony humor zdania: "W środkach antykoncepcyjnych jest bezruch, ale od niedawna coś drgnęło", które sformułował jakiś dziennikarz - opowiadał Jerzy Wilmański. - Praca była dla niego wszystkim.
 
KR
"Gazeta Wyborcza"
 
 
 
 
 
 
 
Opracowała Helena Ochocka
Adam Ochocki - Dziennikarz, literat, scenarzysta
Biografia
Felietony
Filmy
Karykatury
Książki
Piosenki
Recenzje
Tłumaczenia
Twórca o sobie
Wspomnienia
Wywiady
Zdjęcia