Niespodziewanie najstarszy*
Tak, stałem się najstarszy. Już nie mogę zwrócić się po radę do
Heni Rumowskiej, do
Wiesia Machejki. Są już po tamtej stronie rzeki… Ich wskazówki można było przyjąć lub nie, ale samo pogadanie inspirowało. Zresztą w młodości wielu rzeczy byłem pewien, teraz doświadczenie rodzi sceptycyzm.
Co jest wspaniałego w tej pracy? Może to, że przez 34 lata każdy dzień niósł coś nowego. Sam sobie tego zazdroszczę. Można było realizować reportaż o twórcach amatorach, a za dzień, dwa rejestrować rozmowę z noblistą –
Czesławem Miłoszem. Obie prace wymagały przygotowania, oczytania. Zawsze w takich momentach przed oczami staje mi pani profesor
Stefania Skwarczyńska, u której miałem szczęście pisać pracę dyplomową. Przed Nią nie można było udawać, że się wie. Tak więc moja praca zawodowa wymusza permanentne studiowanie i to lubię.
Niedościgłym ideałem w popularyzowaniu nauki był dla mnie archeolog i znawca broni, profesor
Andrzej Nadolski. Jego książka była podstawą scenariusza serialu dokumentalnego pt.
Biała broń. Serialu pod szczęśliwą gwiazdą, bo mimo zlecenia na trzy odcinki, ostatecznie TVP zakupiła ich dziewięć. Brał w nim udział sam profesor, pojedynkowali się: mistrz
Wojciech Zabłocki i jego syn
Michał, występowali znani wówczas aktorzy i wielu statystów. Zdarzyło się raz, że zdjęcia do jednego z odcinków mogliśmy dokończyć dopiero po północy. Przywieziony na plan profesor Nadolski – ogolony, odświeżony – poderwał wszystkich, bardzo zmęczonych do roboty. Takich mistrzów już nie ma…
W telewizji ostateczne efekty zawsze są wynikiem pracy zespołowej. Te najwartościowsze, najciekawsze uzyskiwałem najczęściej we współpracy z operatorem, artystą obrazu, przyjacielem i kompanem
Stanisławem Ścieszką. I nie są to komunały, bo atmosfera w czasie zdjęć ma ogromny wpływ na sam program. Stworzony przez ekipę nastrój rozluźnia rozmówcę i przekonuje go do naszych, jak najlepszych, intencji. Staszek ma „tonizujący” wpływ na ludzi. To on spowodował, że dostaliśmy kiedyś ostatnie 120 metrów kolorowej taśmy na film o
Janie Sztaudyngerze z udziałem jego żony Zofii, córki Anny, syna Jacka oraz profesora
Juliana Aleksandrowicza. Na szczęście nie było wtedy telefonów komórkowych; taśmę pobraliśmy z magazynu i pędem do Krakowa. Po powrocie dowiedzieliśmy się, że tego dnia łódzkie materiały w Dzienniku Telewizyjnym były tylko w czerni i bieli. A i czasy ogólnie rzecz biorąc – niezbyt barwne…
Rozmowy z naszymi bohaterami trwały niekiedy wiele godzin. Po reportażach i – jak to bywało w Klubie Nauczyciela – przy okazji rejestracji programów z cyklu
Czuły punkt czy
Skala wrażliwości. Często n ie wiedziałem, że są to rozmowy ostatnie. Odeszli na zawsze:
Jerzy Duda-Gracz,
Andrzej Szczypiorski,
Jerzy Harasymowicz,
Czesław Miłosz, ksiądz
Józef Tischner,
Konstanty Mackiewicz,
Helena Tchórzewska,
Zbysław Maciejewski,
Antoni Starczewski,
Zbigniew Dominiak,
Jerzy Wilmański,
Ziemowit Skibiński. Mam i będę miał wyrzuty sumienia za grzech skasowania długiej rozmowy z księdzem
Januszem Pasierbem. Niestety, zbierano taśmy (już wtedy w zapisie elektronicznym) do wtórnego użycia. Uległem. O śmiertelnej chorobie poety nie wiedziałem.
Radość i satysfakcję w naszej pracy daje świadomość, że ocalamy czyjś głos, urok twarzy i to „coś”, co stanowi o indywidualności rozmówców. Cieszę się, gdy w ponownej emisji programu znowu możemy być z Nimi Przeminęły newsy, sensacje, bełkot… A Oni są. Starałem się docierać do ludzi obdarzonych szeroką „skalą wrażliwości”, tworzących i dzielących się swoją twórczością. Spotkałem ich także w czasie pracy nad nad odcinkami serialu
Rekwizyty historii, dla którego punktem wyjścia były losy przedmiotów lub obiektów. Byliśmy pod Wawelem i w salach Kozłówki, w Darłowie, w Zakopanem, Kołobrzegu, Warszawie i w łódzkich muzeach, na wykopaliskach archeologicznych przy budowie gazociągu i na cmentarzyskach wśród megalitów, w jaskiniach i w samolotach. Powstało 126 odcinków, w których archeologowie, etnografowie i muzealnicy z błyskiem w oku i pasją opowiadali o białej broni, o portretach, bumerangach, rytach na kościach zwierząt, zamku pirata w Darłowie i różnych cudach.
Nie opiszę wszystkiego: kłopotów technicznych, żalu po bezzasadnym skasowaniu programów ani reportaży o niezwykłych wydarzeniach jak Obchody Likwidacji Litzmannstadt Getto w Łodzi…
Jak to podsumować jednym zdaniem? Proszę bardzo, nawet równoważnikiem zdania: warto było i – mam nadzieję – jest.
Piotr Słowikowski
- W związku z 50-leciem łódzkiej TVP i najdłuższym stażem dziennikarskim Piotra Słowikowskiego spośród w niej obecnie zatrudnionych – redakcja poprosiła go o „zapiski z pamięci”. Autor jest m.in. laureatem Nagrody Przewodniczącego Komitetu ds. Radia i Telewizji za cykl Biała broń (1988), Grand Prix na Przeglądzie Filmów o Sztuce Zakopane 1996 za „Notes Jerzego Dudy-Gracza”.
„Kalejdoskop” 4/2006 r.
Opracowała
Helena Ochocka